Powered By Blogger

piątek, 28 lipca 2017

Cichość...

A jak cichość, to przyroda. Moje widoki z okna i z ogrodu. Fotki między postem, a postem...
Zaraz po tęczy, tego samego wieczoru zakwitła moja królowa jednej nocy.
Grzybień w oczku wodnym.
Pierwszy w tym roku słonecznik.
Rusałka pawik na sadźcu konopiastym.
Dostojka malinowiec na kwiatach oregano (lebiodki).
Klematis, odmiana "Lech Wałęsa".
Na dobranoc i do wiersza... widok z mojego balkonu.
Cichość
 
Jest takie miejsce w twoich dłoniach
gdzie pośpiech nie ma już znaczenia
niepokój w kącie cicho skonał
codzienny odmawiając brewiarz
 
wieczorną mantrę mruczą wieże
zasnęła wena na latarniach
nie chcąc mocować się dziś z wierszem
zmęczona czy też inter arma... * 
 
Na skrzyżowaniu dnia i nocy
oniemiał czas bezwiednie stanął
smutek ze wstydu mgłą się okrył
bo napotkamy wspólne rano
 
(*inter arma silent Musae – sentencja łacińska:„wśród oręża milczą muzy”)

Ewa Pilipczuk, 27.07.2017

sobota, 15 lipca 2017

Pomiędzy drzewami

Kocham drzewa i często je fotografuję po drodze. Te z moich ostatnich lipcowych wędrówek - Ogród Saski, skansen, Ogród Botaniczny i gdzieś za miastem.
Po drodze trafił mi się taki gość - dzięcioł zielony.
Te huncwoty myślały, że ich nie widać, a cała grusza aż chodziła od szpaczych pogwizdów.
Kasztanowiec żółty.
Laskowikowe w tym roku obrodzą.
Tak, tak... jarzębiny już czerwienieją...
Pomiędzy drzewami

Tu każdy cień jest inną opowieścią
do pary albo samotny
pełen zmurszałych dźwięków
i ptasich pogwarek

latem na mansardzie konarów
w smudze słońca
miodny pośpiech intonuje dzień
zanim zielony wieczór
dokona zmiany warty
na cichnący granat

pozwól jeszcze
onirycznym listopadem
wtańczyć się w krąg lecącego złota
pobiec śladem wiersza
na skrzydłach szepczących metafor

to więcej niż zobaczyć
to odczuć kołysanie słów
oddech absolutu
w sekrecie wieczności

z przesłaniem na jutro
aby ostatnim listkiem wpadł
cichuteńko
w czyjąś pamięć.

Ewa Pilipczuk, 9.07.2017

poniedziałek, 3 lipca 2017

Czerwcowym schyłkiem

Po ostatnich upałach i nawałnicach zapraszam do krainy łagodności. Ogród Botaniczny UMCS w Lublinie, fotki z minionego tygodnia. Z wyjątkiem Rudej. Tę spotkałam wczoraj na cmentarzu. Tu aleja starych, zabytkowych lip. 
Nad  stawem.
Funkie.
Urocza Ruda :) Dostała trzy orzechy, to się wdzięczy.
Sjesta w koniczynie. Dzieci odchowane, matki odpoczywają.
I lipowa kwiecistość do wiersza...
 Czerwcowym schyłkiem

Lipa w zapachu miodu tonie
w opłotkach sennie gwarzą malwy
czerwiec upałem głosi koniec
ptaszęcym jutrzniom
inwokalnym

Parują zmierzchy szafirowo
na cienkiej strunie księżyc brzdąka
półmrok rozkłada pościel nową
w obłocznych tiulach
i koronkach

Błądzące myśli pośród komet
w liturgii nocy mają zenit
chór dni powtarza antyfonę
z naszym dwugłosem
ku jesieni

Ewa Pilipczuk, 29.06.2017 r.