Powered By Blogger

czwartek, 24 grudnia 2020

Grudzień – Boże Narodzenie w czas pandemii

 


Czas na Wigilię

Nie ma pierzynek i czap śniegu,

kroplami deszczu zakwitł trawnik;

gdy w sercach nastrój – cóż, to szczegół -

dziś będzie pięknie, tak jak dawniej.

 

Kiedy zapłoną w domach świece,

a radość myślom drogę wskaże,

niech wszystkie troski gdzieś ulecą,

złapiemy nieba mały skrawek

 

i w puchu słów znajdziemy przystań.

Smutki, jak sople się rozpłyną.

Spójrz, pierwsza gwiazda już rozbłysła -

niesie Nadzieję, Ciepło, Miłość.

 

Ewa Pilipczuk

A potem... Niezależnie od pogody, życzę wszystkim miłośnikom Impresji zdrowia, wytchnienia od codziennych spraw i kłopotów, bez pośpiechu i obawy, że z czymś nie zdążymy, spontanicznej radości, spacerów na świeżym powietrzu, dużo ciekawych lektur i dobrej muzyki, po prostu pięknego leniuchowania ?

Świętującym zaś imieniny Ewom i Adamom moc zdrowia, radości i wszelkiego spełnienia ?


sobota, 31 października 2020

Październik... w przeddzień listopada

 
Fot. własna - październik z naszego Ogrodu Botanicznego.

Przez trzy dni cmentarzy odwiedzać nie można, ale umarli się nie obrażą, Pan Bóg zapewne też nie. Ziemia odpocznie od ton plastikowego śmiecia, może mniej żywych ulegnie epidemii. Zresztą można przecież chodzić na cmentarz cały rok.
Zamiast pchać się w tłum, lepiej poszukać albumów, starych zdjęć, jakichś drobiazgów, pamiątek, listów. Powspominać tych, co odeszli, pozwolić im, by byli blisko nas.
Zatem - wracam...
Wracam
(Rodzicom)

Tornister był pełen waszych ciepłych rąk
na zeszytach staranie obłożonych
na piórniku i śniadaniówce w kwiatki
wszystko pachniało kochaniem

buciki sznurowane krawężniki wysokie
przy kocich łbach zawsze szły z nami
a później poszły donikąd razem z turkotem furmanek
tak jak i ogród zaklęty dziś w kamień

tak jak i niebo nad niskim parterem
na którym wypatrywaliśmy tej jednej
mamo tato jest pierwsza gwiazdka
stół już spływał wigilijnym obrusem

a potem zabrał się z wami na wieczny odpoczynek
tamta uliczka przytuliła się do wiersza
co za szczęście że wskazała mi drogę
na dziś na jutro na zawsze

Ewa Pilipczuk

I żeby tak ponuro nie było... trochę uśmiechu na z mojej wesołej twórczości funeralnej

Epitafium lenia
Choć na leżeniu życie swe przeżył
Już nie dostanie żadnych odleżyn.
---------
Epitafium rekordzisty
Przechodniu, westchnij - tu spoczywa
browarnik. Skon był po stu piwach.
------------
Epitafium nieostrożnego
Sta viator! Zmów pacierz przy grobie masarza.
Nóż ostrzył na szponder, na siebie nie zważał.
-----------
Epitafium konesera
Tu leży smakosz wina co zeszedł nie w porę,
osierocił w piwnicy ostatni gąsiorek.
------------
Epitafium Piłata
Żył schludnie, umywał ręce.
- Bibliograf w podzięce.
--------------
Ogłoszenie drobne
Nie dostrzegł słupa na zakręcie.
Przepraszamy, ślubu nie będzie.
- Rodzina narzeczonej motocyklisty
----------------
Ogłoszenie drobne
Choć nie wybieram się w zaświaty,
kupię kropidło, kir i wiatyk.
- Ostatnia posługa

Ewa Pilipczuk

sobota, 29 sierpnia 2020

Sierpień. Dojrzałość i schyłek lata.








Trochę moich sierpniowych kwiatów z ogrodu i wesoły rudzielec, którego przyłapałam w skansenie. Na ile blogger pozwolił 😍 I wiersz nówka... 💓

Mglistym porankiem


Ciemność
ustępuje bladawym półcieniom
w bieli mgieł się budzą
wieże i zegary
w kręgu sennych myśli ta jedna na pewno
dziękczynna że doby odnalazła zarys

szmery
nad ulicą w gołębiej poświacie
ni to brzask ni błędna
aleja do nieba
w przypływie szarości oddech traci zasięg
niepokój się czai co wczoraj nabrzmiewał

cóż dzień
mi przyniesie nie sądzone poznać
pomiędzy chmurami
szkicuje swój obrys
w nurcie przyszłych zdarzeń ile jeszcze doznań
które czas przystroi twym cichym dzień dobry

Ewa Pilipczuk, 24.08.2020 r.

czwartek, 30 lipca 2020

Lipiec. Rozkwit i narodziny.


Trochę moich lipcowych kwiatów z ogrodu. Fot. własne.

Wnuczce Zosi

Dziewiąta dwadzieścia pięć
słońce na dobre rozgościło się nad miastem
przyszłaś ze świergotem jaskółek
lipcowe liście szemrały upalne etiudy
jarzębiny pośpiesznie czerwieniły korale
wiatr kręcił piruety w obłokach

dziewiąta dwadzieścia pięć
to wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
świat czekał na ciebie
na twoje stulone piąstki
pierwszy krzyk życia
zadziwienie i płacz

leśne dzwonki cichutko szeptały
Zo-sień-ka, Zo-sień-ka
na szczęście mamy i taty
na późne babcine szczęście
na radość istnienia
maleńkiej istoty

rośnij zdrowo kruszyno

Ewa Pilipczuk, 29.07.2020 r., w dzień narodzin Zosi

wtorek, 9 czerwca 2020

Czerwiec. Wiosna na ostatniej prostej.

Czerwiec,  a więc trochę moich ogrodowych piękności tego miesiąca. Irysy, jaśmin, pełniki, krzewuszki, maki, pierwsza róża... chyba ich podpisywać nie muszę. Piwonie jeszcze w pąkach, ale już za chwilę.
Na ostatniej prostej

Jeszcze mała chwila
i będzie po wiośnie
maj chyłkiem spogląda
na drogę
w nieznane

gdy bzy i konwalie
na ostatniej prostej
a za moment chabry
rozścielą się
łanem

A nam cóż zostało
z uniesień wiosennych
wtulamy się w siebie
choć horyzont
blisko

w jednym poemacie
z czasem który pędzi
nim finał odgwiżdżą
gwiżdżemy
na wszystko

Ewa Pilipczuk, 17 maja 2020 r.

... a jeszcze po drodze był Dzień Matki i narodził mi się  taki wiersz...
Mamie

Tego lutowego wieczoru
siedziałam na małym stołeczku
jak kiedyś u twoich stóp
za oknem padał śnieg
milczałyśmy sobie razem 


wtedy dopiero zrozumiałam
że ty już na chmurce
ze swoim przepisem na sernik
ze skórką pomarańczową
którego nigdy nie udało mi się upiec
z cierpliwą litanią „włóż czapkę” „uważaj na siebie”
z figlikami w szarych oczach
z kołyską ciepłych rąk 


cisza weszła na palcach
ukryłam ją w bezsennych nocach
maleńkich pamiątkach
kilku wierszach
starych fotografiach
w obrączce wspomnień
z najdroższego kruszcu 


do dziś ją noszę jak talizman

Ewa Pilipczuk, 26 maja 2020 r.

sobota, 16 maja 2020

Maj. Trochę inny, niż wszystkie.

Ta inność tegorocznego maja jest opisana w wierszu... a przyroda i tak wie swoje, i robi swoje. Dziś w fotografiach tylko najbardziej majowy z majowych kwiatów - bez. W różnych odmianach i kolorach, z bogatej kolekcji Ogrodu Botanicznego w Lublinie. Właśnie został otwarty dla zwiedzających. Fotki z 14.05.2020 r.
Mojemu miastu w czas zarazy

Ciągle jeszcze nie teraz
gdy istnienia tak mało
w zakurzonych ulicach
zesztywniałych ze strachu

gdy z zaułków wygląda
poskłębiana dziś szarość
smętna cisza skapuje
z miejskich latarń i dachów

ciągle jeszcze nie teraz
wiatr nie splącze mi włosów
na otwartej przestrzeni
w pustych parkach nad rzeką

gdzie w codziennym pochodzie
w maskach krąży niepokój
strofy szczęściem pisane
ciągle jeszcze daleko

Ewa Pilipczuk, kwiecień-maj, 2020 r.

sobota, 11 kwietnia 2020

Wielkanoc 2020

Wychodzimy 

z urody za małych butów i windy
z kokard dziecinnych
kilku dziesięcioleci
zabawnych
jak na bakier berecik 


miłostek na skróty
miejskich knajp i zaułków
z łóżka z kafejki na rogu
z nałogów (chwała bogu) 


z płaczu i nieszczęść
nerwów do cna zużytych
z kolejki pod apteką
spacerów nad rzeką 


za mąż za żonę
z wczorajszych snów spod powiek
z kucyka na głowie 


z marzeń piętrowych
równych drabinie
jakubowej 


z wiary w niebo
gdy już piekło
na ziemi 


i z czegoś tam jeszcze
ale z zachwytu nad gałązką jabłoni
nie wyjdziemy nigdy


na szczęście 

Ewa Pilipczuk,  8.04.2020 r.

Wszystkim kochanym Ogrodnikom, a także odwiedzającym Impresje, życzę spokojnych, pełnych zdrowia, nadziei i miłości Świąt Wielkanocnych, pogody ducha i optymistycznych spojrzeń w lepsze jutro. Wiary, że jeszcze będzie pięknie i normalnie!

środa, 25 marca 2020

Marzec 2020. Zawilce i zaraza.

Marzec, a więc zielenieje las, a w nim moje najulubieńsze kwiaty wczesnej wiosny. Zawilce gajowe zarówno białe, jak i te żółte, o wiele rzadsze w przyrodzie. Kilka obrazków z mojego wczorajszego wypadu do całkowicie bezludnego lasu, z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. To naprawdę pomaga pokonać stres i poskładać codzienność z tych nielicznych kawałków normalności.
I niespodziewane spotkanie z dorodną panią łosiową. Inaczej łoszką, albo klępą.
Marzec 2020

Niedojrzała wiosna świeża jak poranek
rozsiewa seledyn pośród wczesnych świtań
kwietne arie nuci czyniąc w głowach zamęt
na przekór zarazie co za węgłem czyha

wyludnione miasto strach radość potargał
w zieloności trawy fiołki się panoszą
pies z kulawą nogą i ślepa latarnia
ogłaszają tryumf domowym bamboszom

w tulipanach brzaskiem czerwienieje miłość
od zapachu ziemi w ogrodach aż ciasno
popłoch pisze wiersze czy wszystko już było
z księżycem w duecie nie pozwala zasnąć

mrok się czai w bramach szkicując niepewność
czy jeszcze się będę po tym świecie tułać
„od powietrza, głodu”... już mi wszystko jedno
krokusy rozkwitły
fiat voluntas tua*

*fiat voluntas tua - łac. bądź wola twoja

Ewa Pilipczuk, 15.03.2020 r.

wtorek, 25 lutego 2020

Luty. Metamorfozy nie tylko okienne...

Metamorfozy lutowe... kwitnące przylaszczki w lutym widzę po raz pierwszy w swoim długim życiu. Wąwóz Głowackiego w Nałęczowie, miniona sobota 22.02.2020 r.
W ogrodzie las przebiśniegów :)
Moje pierwsze krokusy.
Pierwiosnka z mojego ogrodu.
Czarka szkarłatna - przepiękny i rzadki grzyb wczesnowiosenny. Oczywiście z wąwozu w Nałęczowie.
Miodunka ćma.
Zaczęło się :) Wiosenne pilnowanie dziupli :) Oczywiście kawka.
A tu już do wiersza Metamorfozy okienne - fot. z archiwum rodzinnego

Metamorfozy okienne

Z okna niskiego parteru na Czwartaków
można było zeskoczyć na ulicę

nawet jak się miało pięć lat
z lalką na rękach żeby jej się nic nie stało
uśmiechać się do wróblich igraszek w kałużach
wyglądać powrotu jaskółek

gdy sypał leciutki śnieg
zza firanki wyświetlały się bajki
o królowej śniegu
i dziewczynce z zapałkami
w marcu stare klony w seledynowym szyku
maszerowały do wiosny
wieczorne chmury były ciemnosiwe
i daleko od domu

pod klonami
słońce wyzłacało główki mleczy
po drobnym deszczu
pachniała majowa zieloność
w październiku rozgwarzał się jarmark
z wyprzedażą karminów i pąsów
a mała zmęczona gwiazda
zawsze mówiła dobranoc

lalce rozpruło się dzieciństwo
jak znoszona sukienka
klony wstąpiły do nieba per tartak
nie zmieściły się w blejtramie blokowiska
dziewczynka zeskoczyła w świat
a w oknie mytym jej marzeniami
zawisł szyld „zakład fryzjerski”
z puentą „nieczynne”

Ewa Pilipczuk, 18.02.2020 r.

I jeszcze jeden nowy wiersz, do którego nie ma zdjęcia...Czasami coś się w człowieku ulewa... politycznie. Proszę zatem sobie wyobrazić mapę Polski.

Byłam salową
zmieniałam ci pieluchy gdy latami cierpiałaś na stupor
kąpałam podawałam do ust słowo nadziei jak komunię
ubierałam w zielone wstążki twoje zgrzebne łóżko
zmywałam brudne naczynia stoły podłogi kible
zalane fekaliami bezprawia
pokornie – za mniej niż średnią krajową
potem za emerycką jałmużnę
gotowa do usług w każdym czasie
nawet za darmo
jako gorszy sort

aż zmienił się zarządca
i wylał mi wszystkie nocniki na głowę
a ciebie
przygotowuje do wywózki
wagony już podstawione
zaplombowane z zakratowanymi oknami
tylko pytanie – Syberia, Auschwitz czy
dozgonne dryfowanie w szpitalu dla obłąkanych
(nic się nie dzieje z niczego)

wszystkie szczotki na pokład
salowe bezbronnej łączcie się

Ewa Pilipczuk, 5.02.2020 r.